„Nigdy nie bałam się zmian” – rozmowa z Ewą Jaślar-Walicką

Zachęcamy do przeczytania wywiadu z prezesem PTH – Ewą Jaślar-Walicką.

Prezes PTH obchodzi okrągły jubileusz

W 1969 roku jako absolwentka Akademii Muzycznej w Warszawie wyjechała Pani do Stanów Zjednoczonych, aby tam kontynuować studia gry na harfie.
Zaczęło się od tego, że zostałam wydelegowana przez Polską Agencję Artystyczną Pagart, aby reprezentować kraj na międzynarodowym konkursie harfowym w Hartford w stanie Connecticut. Miałam wrócić po dwóch tygodniach, ale wszyscy moi najbliżsi wiedzieli, że będę się starała o uzyskanie stypendium, co mi się udało i z tego rocznego stypendium zrobiły się w sumie dwadzieścia trzy lata. Udało mi się dotrzymać słowa danego pewnej sympatycznej starszej pani w Pagarcie, że do kraju wrócę, no i wróciłam, ale dopiero wtedy, kiedy było to możliwe. Kiedy Polska stała się już krajem wolnym.

Na jakiego rodzaju pracy artystycznej upłynęły te dwadzieścia trzy lata spędzone w Stanach?
Pierwszy rok był poświęcony studiom w Hartford u profesora Aristida von Wurtzlera a już w następnym roku założyliśmy The New York Harp Ensemble, w którym grały Barbara Pniewska von Wurtzler, ja i dwie Amerykanki, siostry Flannery. Z tym zespołem występowaliśmy w Stanach a od 1972 roku zaczęliśmy jeździć z koncertami po świecie; najpierw po Europie, potem coraz dalej. Odwiedziliśmy ponad sześćdziesiąt państw. Wspólnie budowaliśmy repertuar, a było to trudne, gdyż nie ma obszernej literatury na harfę a co dopiero na cztery harfy. Aristid von Wurtzler robił dla nas wartościowe transkrypcje, a gdy nasz zespół uzyskał światową renomę to również inni kompozytorzy zaczęli dla nas pisać. Tym sposobem przyczyniliśmy się do wzbogacenia literatury harfowej. Komponowali dla nas Montori i Chitti z Włoch, Serly i Ligetti z Węgier, nawet Leonard Bernstein pozwolił, aby jego utwór grać układzie na cztery harfy – i tak repertuar się powiększał. W 1981 roku byliśmy pierwszym zespołem kameralnym, który został zaproszony do Chin i po tym tournée dostaliśmy utwór chińskiego kompozytora na harfy i gu zheng (chińska cytra), na której już rok później grała Barbara.
W tym czasie studiowałam również w New York University, zrobiłam amerykański dyplom magistra. Ukończyłam studia doktoranckie nie sfinalizowane jednak dyplomem, bo urodziłam w tym czasie córkę i to było dla mnie ważniejsze niż wszystko inne. Grałam później w orkiestrach – Long Island, Brooklyn, w orkiestrach młodzieżowych, uniwersyteckich, byłam dyrektorem muzycznym przy Slavic Arts Association, grałam w różnych zespołach kameralnych, pracowałam bardzo dużo. Po pierwszych pięciu latach pracy w USA zrealizowałam swoje wielkie marzenie – kupiłam własny instrument, co w Polsce byłoby wtedy zupełnie niemożliwe. Moja warszawska mentorka, prof. Janina Rzeszewicz zaraz na początku studiów zapytała moją matkę, czy zamierzają kupić mi harfę, na co mama odpowiedziała, że oboje z ojcem bardzo mnie kochają, oboje pracują na dwóch posadach, ale kraść dla mnie nie zamierzają…

Które koncerty najlepiej Pani wspomina?
Koncert w Białym Domu. Grałam dla trzech prezydentów; Jimmiego Cartera, Ronalda Reagana i Georga Busha seniora. Oczywiście bardzo ważnym koncertem był występ w Watykanie na placu przed Bazyliką dla Papieża Jana Pawła II. Po koncercie Papież powiedział do nas ”God bless you and your art”. Pozdrowiłyśmy Go po polsku i wydawał się być troszeczkę skonfundowany tym, że Amerykanki mówią w jego ojczystym języku. Magiczna chwila.
Niezwykłym przeżyciem był koncert w Brown University dla sześciotysięcznej publiczności i równie niesamowitym okazał się występ dla czterdzieściorga niepełnosprawnych dzieci z zespołem Downa, częściowo niedosłyszących, w Luizjanie. Podchodziły bliżej, dotykały pudła rezonansowego, żeby słyszeć lepiej a mnie wydawały się być aniołami słuchającymi swojej niebiańskiej muzyki.

Jest Pani jedyną znaną mi harfistką, która pomimo ugruntowanej pozycji zawodowej za granicą wróciła do Polski na stałe. Jakie względy zaważyły na tej decyzji?
Ludzie z mojego otoczenia w dziewięćdziesięciu procentach nie dowierzali, że można zostawić Amerykę i wrócić do Polski. Ale ja nigdy nie bałam się zmian. Początek tego procesu nastąpił w 1989 roku, kiedy to 4 czerwca wraz z córką ubraną w strój krakowski wzięłam udział w pierwszych częściowo wolnych wyborach w Polskim Konsulacie w Nowym Jorku. Bardzo sobie wzięłam do serca słowa pierwszego prezydenta wolnej Polski Lecha Wałęsy, który apelował do Polaków mieszkających za granicą, aby wrócili do kraju, przywieźli swoje doświadczenie i pomogli budować naszą Ojczyznę. Przemyślałam to, i dwa lata później przyjechałam do Cieszyna z moją córką i z harfą, będąc zaproszona do pracy w nowo powstałym Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych. Ważne dla mnie było to, że runęła żelazna kurtyna. Cieszyłam się też, że jeszcze mogę pobyć z rodzicami, nie widziałam się z nimi tyle czasu, a oni w ciągu tych lat postarzali się. Tak naprawdę wiele czynników złożyło się na moją decyzję powrotu do kraju i była ona dla mnie łatwa. Amerykański etap w moim życiu uznałam za zamknięty i z radością rozpoczęłam nowy. Patrząc na to po latach wiem, że była to bardzo trafna decyzja, bo tutaj się naprawdę spełniam i zawodowo i artystycznie.
W roku 2003 podjęła Pani duży wysiłek organizacyjny zakładając Polskie Towarzystwo Harfowe. Jakie idee przyświecały Pani przy realizacji tego przedsięwzięcia? Od dzieciństwa mam bardzo wysoko rozwinięte poczucie bycia częścią społeczeństwa. Rozumiem przez to życie w zgodzie z innymi i w miarę swoich możliwości robienie czegoś dla dobra innych. A w moim zawodzie jest to tak proste: gram na harfie, przepięknym instrumencie, zarażam tym pięknem innych, a że mam wokół siebie ludzi wrażliwych i pięknych duchem, wspólne działanie jest przyjemnością.
Pomysł założenia w Polsce stowarzyszenia skupiającego harfistów i zasady jego działania przywiozłam ze Stanów Zjednoczonych, przeniosłam na nasz rodzimy grunt. Dla przykładu – wydajemy Biuletyn, który jest ramieniem PTH tak jak American Harp Journal jest ramieniem American Harp Society. W podobny sposób działają również stowarzyszenia harfistów w wielu krajach na świecie, więc to nie jest mój nowatorski projekt, ale moja realizacja.
Podjęłam się utworzenia Polskiego Towarzystwa Harfowego przede wszystkim z myślą o młodzieży. Głównym celem PTH jest organizowanie pomocy młodym harfistom w ich drodze rozwoju zawodowego, jak również stwarzanie im warunków takiego rozwoju. Staramy się pomagać w wyjazdach na warsztaty i konkursy, sami także konkursy organizujemy. Patrząc na młodych, z perspektywy lat pracy w Polsce widzę jak niektóre osoby rosną na nie tylko znakomitych artystów, ale również na wspaniałych ludzi, którzy pewnego dnia oddadzą innym to, co otrzymali za młodu.
Sama nie osiągnęłabym niczego, ale z zespołem podobnie myślących harfistów i sympatyków dużo da się zrobić. Sam fakt, że jesteśmy razem, daje poczucie wspólnoty a to z kolei dodaje sił. Pomaga świadomość, że się znamy, rozumiemy nasze problemy i potrafimy razem cieszyć się naszymi sukcesami. To uskrzydla. Uśmiecham się patrząc wstecz, porównując czasy w których ja otrzymywałam zawodowe ostrogi z tym, co dziś jest dostępne dla naszych młodych. To jakby dwa różne światy. Jest jednak coś, co się nie zmieniło : jeśli masz pasję, ciężko pracujesz, masz talent i jesteś dobrym człowiekiem, otwartym na innych – dasz sobie radę. Jak się zapatrzysz w siebie – nie gwarantuję sukcesu.

Jakie najważniejsze zmiany zaobserwowała Pani w pedagogice harfowej w Polsce ?
Największą zmianę widzę w tym, że na harfie uczymy już 6-7 letnie dzieci, ponieważ obecnie mamy do dyspozycji harfy haczykowe. No i uczymy najmłodszych przez zabawę. Zarażamy ich miłością do instrumentu i potem to już samo idzie. Magiczna harfa fascynuje, a dzieci ulegają jej urokowi. Patrzę również na prawdziwe i niewymuszone zaangażowanie młodej kadry nauczycielskiej. To są wspaniałe osoby, znakomicie przygotowane do zawodu, czerpiące pomysły z różnych, nie tylko krajowych źródeł, otwarte na nowe trendy w edukacji muzycznej. Są kreatywne i energiczne. Dla nich praca jest pasją i to dzieci odczuwają.
Co jeszcze się zmieniło, to dostęp do światowej literatury harfowej oraz fakt, że coraz więcej polskich kompozytorów pisze na harfę i wie jak na harfę pisać, bo dogłębnie ją poznali. Tego nie można nie docenić.
W czasach gdy byłam uczennicą czy później studentką, nie miałam okazji występować publicznie poza murami szkoły aby oswajać tremę. Dzisiaj niektórzy młodzi harfiści przed ukończeniem szkoły średniej mają za sobą kilkadziesiąt występów i to działa na ich korzyść!
Co jeszcze widzę nowego? obecnie już w szkole podstawowej uczniowie grają w zespołach kameralnych. Moje pokolenie było tego pozbawione, a przecież kameralistyka jest tak ważna w rozwoju muzycznym! To nie tylko zapoznanie się z inną literaturą, nie tylko uczenie się gry w zespole, ale przede wszystkim nauka współpracy z innymi. Ja sama pojmuję granie zespołowe jako harmonijną rozmowę, a słuchanie innych jest tak samo ważne jak zabieranie głosu. Uczę jak znajdować taką odpowiedź, która jest w harmonii z pytaniem.
Widzę jak wielu teraz rośnie znakomitych harfistów. Jak jest nas dużo. Jak wzrasta popularność naszego instrumentu. I jak wspaniale pomagają rodzice, bo pomóc jest im łatwiej niż moim rodzicom sprzed pół wieku. (No tak, przecież skończyłam 70 lat! A jak wyjeżdżałam do Stanów, to rodzice mogli mi dać na drogę, uwaga: $5, słownie pięć dolarów…)

Jako nauczyciel gry na harfie ma Pani także istotne osiągnięcia pedagogiczne. Czy może Pani opowiedzieć o swoich wychowankach?
Uczę gry na harfie od piętnastu lat. Wielką radość sprawia mi śledzenie poczynań moich uczennic. Jest dobrze: najstarsza z moich absolwentek, Anna Scheller (de domo Trefon) kończy studia doktoranckie, jest asystentką w Akademii Muzycznej w Katowicach, gra w orkiestrze Bukso i nie tylko i powoli przejmuje moją klasę harfy w Bielsku. Klara Wośkowiak ukończyła studia licencjackie w Londynie i Paryżu, teraz finalizuje studia magisterskie w Lozannie a równocześnie rozpoczęła dwuletni staż w Bayerische Staatsoper w Monachium. Amelia Tokarska, która niedawno wpadła na pomysł grania w duecie z komputerem, po roku studiów w Brukseli przeniosła się do Pragi. Marta Sandurska kończy studia magisterskie zarówno w Akademii Muzycznej w Krakowie jak i na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. A inni uczniowie? Też sobie świetnie radzą, czego dowodem są wyniki konkursów oraz stypendia.

Rozmawiała Marta Gargas-Borowy


Ewa Maria Jaślar edukację muzyczną rozpoczęła w wieku sześciu lat. W 1964 r. Ukończyła Państwową szkołę Muzyczną stopnia podstawowego i licealnego im. Fryderyka Chopina w Bytomiu, a w roku 1968 Akademię Muzyczną w Warszawie. Rok później wysłana została przez PAGART na międzynarodowy konkurs harfowy do Hartford w stanie Connecticut w USA, w wyniku którego otrzymała stypendium na Uniwersytecie w Hartford. W roku 1972 otrzymała II nagrodę na ogólnoamerykańskim konkursie harfowym w San Diego (Kalifornia). Następnie ukończyła studia magisterskie i doktoranckie na Uniwersytecie Nowojorskim. W roku 1970 była współzałożycielką zespołu czterech harf The New York Harp Ensemble, z którym podróżowała przez siedemnaście lat występując w sześćdziesięciu pięciu krajach obu Ameryk, Europy, Afryki i Azji. Koncertowała w Białym Domu w Waszyngtonie dla prezydentów: Jimmy Cartera, Ronalda Reagana i George’a Busha Seniora oraz w Watykanie dla papieża Jana Pawła II. Nagrała 20 płyt i zrealizowała wiele programów radiowych i telewizyjnych w różnych krajach.Występowała również w zespołach: The New York Harp Duo, Warsaw Harp Duo i The Slavic Arts Ensemble. Przez pięć lat pełniła funkcję dyrektora muzycznego w The Slavic-American Cultural Association w Nowym Jorku.
Jesienią 1991 roku wróciła do Europy. Od tego roku współpracuje z agencją artystyczną „Silesia” oraz z Filharmonią Śląską biorąc udział w szkolnych audycjach muzycznych promując muzykę harfową. W latach 1993-95 grała partię pierwszej harfy w Státní Opera Praha, występując również z koncertami solowymi w stolicy Czech i w Polsce. Od momentu osiedlenia się w Cieszynie koncertowała jako solistka z wieloma orkiestrami symfonicznymi i kameralnymi, jako kameralistka w duecie z fletem i sopranem oraz z recitalami solowymi. Na zaproszenie Instytutów Polskich koncertowała we Włoszech, na Słowacji i w Republice Czeskiej. W 2001 roku założyła klasę harfy w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej w Bielsku-Białej. Jej osiągnięcia pedagogiczne to:
– troje stypendystów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
– występ gimnazjalistki jako solistki z Filharmonią Śląską,
– międzynarodowe tournée koncertowe uczennicy z koreańska Dziecięcą Orkiestrą Symfoniczną,
– laureaci Ogólnopolskich Przesłuchań Uczniów Klas Harfy,
– laureaci krajowych i międzynarodowych konkursów solowych,
– laureatki ogólnopolskich konkursów duetów,
– występ najmłodszych uczennic podczas X Światowego Kongresu Harfowego w Amsterdamie,
– przyjęcie uczennicy do Royal Academy of Music w Londynie w roku 2010 oraz do Royal College of Music w Brukseli w 2014,
– występ dwóch uczennic w Sydney na Światowym Kongresie Harfowym w 2014 r.
W 2003 założyła Polskie Towarzystwo Harfowe z siedzibą w Cieszynie, którego jest prezesem i redaktorem naczelnym Biuletynu PTH, wychodzącego trzy razy w roku.
Jest inicjatorem i organizatorem Ogólnopolskich Konkursów Duetów z Harfą w Cieszynie, który od ostatniej, szóstej, edycji w roku 2015 stał się konkursem międzynarodowym.
Od 2004-2008 roku brała udział w pracy jury Ogólnopolskich Przesłuchań Uczniów Klas Harfy organizowanych przez Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie.
W roku 2009 dając wyraz aktywnej współpracy transgranicznej, otworzyła klasę harfy w Základní umělecká škola (Podstawowa Szkoła Artystyczna) w Czeskim Cieszynie.
Od wielu lat przeprowadza konkursy plastyczne pt. „Wyobraźnia, baśń – z harfą w tle” inspirując dzieci i młodzież ze szkół województwa śląskiego grą nie tylko swoją, ale i swoich podopiecznych.
W 2010 roku otrzymała odznakę honorową ministra kultury i dziedzictwa narodowego „Zasłużony dla kultury polskiej” oraz nagrodę indywidualną dyrektora Centrum Edukacji Artystycznej „za szczególny wkład w rozwój edukacji artystycznej w Polsce”.
W roku 2011 otrzymała wyróżnienie w konkursie „Tacy jesteśmy” za popularyzowanie harfy i muzyki poważnej wśród młodzieży.
W roku 2012 otrzymała laur „Srebrnej Cieszynianki” za osiągnięcia na niwie artystycznej i pedagogicznej nierozerwalnie związane z Cieszynem i Śląskiem Cieszyńskim oraz za imponującą działalność na rzecz tworzenia niepowtarzalnego klimatu i atmosfery wokół muzyki klasycznej, a w szczególności wokół harfy. Była również nominowana do tytułu „Perły Podbeskidzia 2015”.